Drodzy Czytelnicy.
W marcu 2016 straciliśmy kontrolę nad blogiem. Po wielu miesiącach odzyskaliśmy dostęp do konta i wracamy do Was. Posty datowane między 03.3016 a 12.2017 to rekonstrukcja wydarzeń w tego okresu. Bieżące posty datowane są od 2018 roku.

Szukaj na tym blogu

niedziela, 27 kwietnia 2014

Początek, czyli kim jestem i jak dotarłam na misję

Od czego zacząć?
Może od początku ;)

Mam na imię Beata. Mam w życiu dwie pasje: podróże i fizjoterapia. Lubię poznawać nowych ludzi i lubię im pomagać. Zawsze chciałam to połączyć ale do tej pory nie było to możliwe ze względów materialnych i osobistych. Początkowo chciałam wyjechać na 5-6 tygodni i spróbować czy mogę w czymś pomóc, czy na coś się przydam. Mam dużo doświadczenia w pracy z dziećmi niepełnosprawnymi a także bardzo dobre wykształcenie w tym kierunku.

Inspiracją dla mnie był mój znajomy fizjoterapeuta, który od lat pomaga dzieciom w Senegalu. Wiele opowiadał mi o swojej pracy a jego zaangażowanie mi się udzieliło. Mieszkając w Europie nie doceniamy możliwości jakie daje nam tutejsza medycyna i wsparcie finansowe ze strony rządu (jakie by ono nie było) oraz społeczeństwa. To co zobaczyłam na filmach z Senegalu mocno mną wstrząsnęło i pokazało trudności z jakimi boryka się na co dzień fizjoterapeuta pracujący tam. Chciałabym choć w niewielkim stopniu ułatwić życie tamtejszym dzieciom. Mogę pracować jako fizjoterapeuta ale też mogę uczyć fizjoterapii (robię to w Polsce). Nie do końca wiedziałam czego oczekuję... Nie mam zbyt wielu takich doświadczeń.

Pracowałam w Polsce jako wolontariusz w Stowarzyszeniu Dzieci z Przepukliną Oponowo-Rdzeniową i satysfakcję z tej pracy wspominam do dziś. Bycie wolontariuszem to nie tylko niesienie pomocy innym ale także szereg korzyści dla samego siebie. Nie ma cenniejszej nagrody niż rezultat własnej pracy, szczególnie jeśli jest to praca z dziećmi. > Przed wyjazdem potrzebowałam trochę pomocy w organizacji całego przedsięwzięcia, dobre rady jak zorganizować podróż, pobyt itd. W trakcie wyjazdu zawsze warto mieć kogoś do kogo można się zwrócić o pomoc.

I tak trafiłam do Afryki z Fundacją Mają Przyszłość ;)
Przed wyjazdem z Polski zamieszanie z pakowaniem, szczepieniami, ubezpieczeniem, ustalaniem priorytetów. Ze środków Fundacji zakupiliśmy aparat fotograficzny dla s.Rut, bo kilka miesięcy temu jej ukradziono i nie mogła już dokumentować niczego - nawet dzieci adopcyjnych.
Przyjazd na misję połączyłam z prywatnym wyjazdem na kilka miesięcy na ten kontynent. Jechałam tutaj przez RPA, Botswanę, Zimbabwe, Zambię.. Ostatni odcinek do Musomy jechałam z Arusha autobusem przez parki narodowe Nogorogoro i Serengeti. Trasa piękna, pełno zwierząt - zebry różne antylopy, żyrafy, hipopotamy, lwy itd. Autobus rozklekotany, przepełniony ludźmi, nie dało się nogą ruszyć... Jechałam z Masajami co już samo w sobie było przeżyciem, na kolanach spał mi mały chłopiec a ludzie ogólnie byli bardzo przyjaźni. Mimo, że nie mieliśmy wspólnego języka, oprócz moich kilku słów w swahili, udało nam się jakoś porozumieć. Droga była kiepska, wyboista i wszędzie było pełno kurzu... nie poznałam swojego plecaka tak bardzo był brudny po wyciągnięciu z bagażnika.  I dotarłam 22ego kwietnia wieczorem do Musomy.  Następnego dnia dotarła po mnie s.Rut i wieczorem byłyśmy na misji.
Zaczynamy! pozdrowienia. Beata

Jeszcze w Polsce. Gotowa do wyjazdu ;)
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione

Pierwszy przystanek w Afryce - RPA. Udało się zobaczyćwyjątkowy karnawał w Cape Town
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione

W oczekiwaniu na pociąg do Tanzani. Dworzec.
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione
Kuchnia w pociągu - podróż trwała kilka dni ;)
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione
Dołączają pasażerowie na trasie.
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione
I wszędzie ciekawskie dzieciaki
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione

Dziewczynki - widok z okna pociągu
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione


Kierunek Dar Es Salaam. Tanzania
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione


Kilka dni przez Świętami Wielkanocnymi i przyjazdem na misję, weszłam jeszcze na Kilimandżaro.. Wyjątkowe przeżycie i niebezpieczne jak się okazało.
fot. zdjęcie prywatne Beaty- kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie bez zgody autora zabronione

3 komentarze:

  1. Więc, więcej!! Proszę o więcej wpisów i pozdrowić Siostrę Rut :) Zaglądam na bloga codziennie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia Beatko i przesylaj nam mnóstwo informacji w miarę możliwości :) Podróz ciężka,ale i bardzo ciekawa....a z tym Kilimandzaro,masz Dziewczyno zdrowie ;) Czekamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie Beatko i dla s. Rut, p.Madede i oczywiście dzieciaków :) - jestem bardzo poruszona obecną sytuacją tam na miejscu i tak, jak potrafię, choć z daleka, ale z całego serca, wspieram- także w modlitwie <3 Jeśli mogę mieć osobistą prośbę, bo nie wiem, czy przez brak internetu doszły info i życzenia dla mojego Nuru, który niedawno obchodził 6-te urodziny- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KOCHANY CHŁOPAKU!!!Myślimy o Tobie tutaj w Warszawie :) Jeszcze raz ściskam Was wszystkich mocno i niecierpliwie czekamy codziennie na wieści od Was :) Asia Polkowska-Gryszczuk

    OdpowiedzUsuń