Jadąc do Afryki miałam wiele planów, ten nieznany mi dotąd kontynent pobudzał wyobraźnię i wszystko wydawało się możl iwe… Jednym z pomysłów był zakup roweru w Musomie abym mogła jeździć z Kigera Etuma do miasta. Pomysł bardzo szybko padł Jadąc przez Tanzanie i mówiąc dokąd zmierzam wielu ludzi mnie ostrzegało lub po prostu informowało o „czarownikach”. Nie wiedziałam do końca o co chodzi, słyszałam jakieś szczątkowe historie. Pewnego wieczoru przy kolacji zapytałam o to Siostry. No i zaczęły się prawdziwe historie Otóż „czarownicy” to ludzie obdarzeni szczególną mocą np. potrafią oczarowywać kobiety (takiego spotkałam ale nie rzucił na mnie uroku , potrafią robić różne mikstury w tym trucizny, potrafią latać, jeśli to kobieta jest czarownicą to po ślubie rzuca urok na męża i ten spełnia każdą jej zachciankę i wszystko robi w domu itd. Możliwości ponoć jest bardzo dużo, każdy ma inny dar. „Czarownicy” zakradają się nocą podstępnie do domów i zabijają mieszkańców podczas snu. Ucinają też głowy kobitom i przygotowują z nich różne mikstury, które potem sprzedają. Ludzie tutaj opowiadają wiele historii o „czarownikach” i bardzo się ich boją. Ja zrezygnowałam z roweru – dobrze się czuję z moją głową Wczoraj kolega z Arushy, któremu o tym napisałam bardzo poważnie mi odpowiedział, że mam na nich uważać bo są niebezpieczni. No to uważam… Ach…
Tu taj akurat gotuję w wersji afykańskiej - i co najważniejsze z głową na swoim miejscu ;)
A poniżej pewna napotkana gdzieś przypadkiem wcześniej afrykańska głowa - może dlatego głowy białych są cenniejsze..?
No i mrówki.
Mrówki to codzienność w naszym domu. Są wszędzie. A dziś rano jak się obudziłam było ich pełno w moim łóżku. Takie malutkie, chyba nieszkodliwe. Ale okazuje się, że w porze deszczowej pojawiają się inne, znacznie większe mrówki „zabójcy”. Nie jest już tak wesoło gdy takie się spotka. Podobno wgryzają się pod skórę i strasznie to boli. S. Rut opowiedziała mi historię chorej kobiety, którą mąż zostawił samą w domu bo wyszedł po zakupy. Gdy wrócił kobieta była martwa i częściowo zjedzona, właśnie przez mrówki. Była zbyt słaba i chora aby uciekać… Widziałam tu wiele zdumiewających rzeczy a jeszcze więcej słyszałam ale kury zagryzione przez mrówki… Podobno tak było. Mrówki idą falami, jak szarańcza i lepiej nie stanąć na ich drodze..
SZUKAJ W POSTACH
adopcja
(6)
adopcja serca
(202)
adopcja studenta
(42)
Beata
(15)
dlaczego blog
(87)
film
(6)
fundacja
(166)
garoua boulai
(14)
informacje o dzieciach
(169)
kamerun
(96)
kenia
(19)
konkursy
(8)
marineth
(2)
mji wa huruma
(76)
nakuru
(11)
namanga
(6)
nepal
(4)
po szkole
(59)
pobyt wolontariuszy
(41)
przedszkole kigera etuma
(68)
s.Alina
(80)
s.Rut
(90)
s.Tadeusza
(14)
sierota
(23)
student
(26)
studentka
(18)
szkolynarowniku
(18)
święta
(48)
tanzania
(116)
ukunda adopcja
(22)
upominki
(48)
wywiad
(52)
yaounde
(31)
zakupy
(2)
życie codzienne
(188)
życie domowe dzieci
(146)
Drodzy Czytelnicy.
W marcu 2016 straciliśmy kontrolę nad blogiem. Po wielu miesiącach odzyskaliśmy dostęp do konta i wracamy do Was. Posty datowane między 03.3016 a 12.2017 to rekonstrukcja wydarzeń w tego okresu. Bieżące posty datowane są od 2018 roku.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz