Drodzy Czytelnicy.
W marcu 2016 straciliśmy kontrolę nad blogiem. Po wielu miesiącach odzyskaliśmy dostęp do konta i wracamy do Was. Posty datowane między 03.3016 a 12.2017 to rekonstrukcja wydarzeń w tego okresu. Bieżące posty datowane są od 2018 roku.

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 5 maja 2014

Dzień z życia w ośrodku i na misji w Kigera

Dziś trochę więcej codzienności w Kigera, nie tylko przedszkolnej ;)

Pomieszczenia, w których śpią dzieci są zadbane i czyste, nie ma w nich przepychu a raczej nic nie ma oprócz łóżek ale to już bardzo dużo tutaj. Czyste, wygodne i duże łóżka z szufladą i mosktierą.

Dzieciaki nie mają łazienki, myte są na dworze pod kranem lub w wiadrze z wodą ale każde ma swoją myjkę i szczoteczkę do zębów. Wcześniej tego nie było. Od niedawna jest też kran z bieżącą wodą, wcześniej tego też nie było. Pierwsze mycie ok 7.00, drugie o 15.00. Dzieci nie sprzątają.


Ich rzeczy są przechowywane w metalowych walizkach na kłódki (inaczej mogłyby zniknąć), są ładnie ułożone i podzielone a ubrania na co dzień i od święta … Z racji tego, że jest tu wszędzie dość brudno i dzieciaki siadają, kładą się i śpią gdzie popadnie ubrania niszczą się szybko. Jeśli s.Rut nie powie i nie pokaże jak poukładać ubrania, jak sprzątać to nikt tego tutaj nie zrobi. Nie mają poczucia estetyki i nie widzą, że coś się niszczy… nie przeszkadza im niestety, że jest bałagan.



Mój dzień z życia na misji:
Nastawiam budzik na 6.30, szybkie mycie w zimnej wodzie bo rano nie ma jeszcze zagotowanej ciepłej i nie ma sensu jej gotować. Bieżąca woda w kranie pochodzi z jeziora więc lepiej jej nie dotykać (bardzo dużo ludzi ma problemy skórne związane z myciem się w wodzie z jeziora, także dzieci… Brak jest podstawowych zasad higieny – piorą, myją garnki w tej wodzie, potem myją siebie a na końcu jeszcze ją wezmą do picia… wcześniej myli się wszyscy jedną gąbką, teraz na szczęście każdy ma swoją), pozostaje deszczówka przyniesiona w wiadrze, zęby myjemy w deszczówce filtrowanej.
Wiszące pranie dzieci i wietrzące się materace:



O 7.00 śniadanie, nie można narzekać na jedzenie na misji, nie są to rarytasy ale zawsze jest dobrze – chleb, margaryna, jajka, ser, pomidory, masło orzechowe, kawa i herbata – naprawdę nie można narzekać. Po śniadaniu każdy idzie do swojej pracy. Siostry głównie pracują w „szpitalu” a raczej ośrodku pomocy medycznej. Jest lekarz, są pielęgniarki. Robią podstawowe badania np. testy na malarię, HIV. Mają dość bogaty zasób leków. Ta pomoc jest bardzo potrzebna, codziennie jest bardzo długa kolejka do lekarza i na badania. S.Rut robi wszystko, od pracy sprzątaczki, pielęgniarki, opiekunki do księgowej. Musi wszystkiego mocno pilnować, wszystko pokazać im palcem.

O 8.00 dzieci zaczynają swój dzień w przedszkolu. Na chwilę obecną przedszkole to taka mini szkoła. Siedzą w ławkach i mają lekcje. Najpierw Kiswahili, potem angielski…


Lekcje wyglądają podobnie – przepisywanie z tablicy i powtarzanie po nauczycielce – taka nauka na pamięć, zero własnej inicjatywy, zero twórczości – szczerze mówiąc dla mnie te lekcje są jednak trochę ogłupiające. Dzieci powtarzają wyrazy nie wiedząc często co one znaczą. Zastanawiające jest czy tak jest rzeczywiście w polskich szkołach także.
(tak na marginesie – właśnie obok mojego okna przeszła chora psychicznie Rhoda krzycząc jak opętana a za nią lekarz – bił ją po plecach… Rhoda rzucała kamieniami w ludzi a potem się rozebrała i uciekała). to naprawdę ośrodek, w którym są także osoby psychicznie chore. Rzucanie kamieniami - także się zdarza, a dzieciaki obok.

Kilkakrotnie sama zaczynam bawić się z dzieciakami, staram się wprowadzać zabawy z muzyką, śpiewem. Aby uczyły się przez zabawę. Mam nadzieję, że nauczycielki to podłapią i będą naśladować. Piszę im wszystko w zeszycie. Dzieci bardzo się cieszą, łatwo nawiązują kontakt i bardzo szybko się uczą. Są niesamowite, robią wszystko o co ich poproszę. Bardzo są spragnione zabaw. Wszystkie chcą wszystko robić. Większość bardzo mądra i inteligentne, ale niektóre ciche i nieśmiałe.

Wszystkie można zachęcić do zabawy, po pewnym czasie się otwierają i zaczynają brać czynny udział w zabawach. Wszystkie też chcą się przytulać, złapać mnie za rękę… Brakuje im bliskości, często nie mają rodziców a nawet jak mają to tu nie ma zwyczaju przytulania. Ludzie tego nie robią, dla nauczycielki jest dziwne, że my przytulamy dzieci, bierzemy je na ręce.



Ok 10.00 jest posiłek. Dzieciaki jedzą na podłodze i tak jak już wcześniej pisałam. Niezły bałagan powstaje. Ale są zadowolone. Każdy ma swój kubek na „owsiankę” i jest kilka wspólnych misek na „drugie danie” w postaci jakiejś papki z grochem – to chyba jest to ich ugali.
Po jedzeniu znowu lekcje. Często nauczycielka zabiera je z ławek, siadają razem na macie i bawią się zabawkami lub śpiewają piosenki. Wczoraj jednak po moich obserwacjach, choć i do s.Rut docierały wcześniej sygnały, że motywacja do zajęć z dziećmi "pada" to nauczycielce się trochę dostało "do słuchu" od s.Rut i dzisiaj lekcje wyglądały zupełnie inaczej. Faktycznie p.Madede się starała i oby tak zosatało. Dzieciaki się cieszyły i było dużo śmiechu. Zajęcia w przedszkolu trwają do 12.30.


Po przedszkolu dzieciaki odpoczywają, śpią. Ok 15.00 wielkie mycie. A potem są zajęcia dodatkowe. Dzieciaki się bawią i uczą – zajęcia wyglądają podobnie jak w przedszkolu. Część dzieci jest w przedszkolu, część w świetlicy, czasem na dworze.





Dzieciaki dostają 3 posiłki i sporo przekąsek w postaci owoców i czasami słodyczy.


W ciągu dnia lub popołudniu s.Rut robi zakupy na targu, negocjuje ceny i zwykle udaje jej się sporo utargować. Podziwiam ją za to bo mimo, że potrafię się targować to po kilku tygodniach zawsze mam już dosyć. A ona robi to już tyle lat… choć mówi, że czasami chciałaby po prostu wejść do sklepu, kupić rzeczy za określoną z góry cenę bez uczucia bycia oszukanym. To taka ciągła zmora z tymi cenami…
do szybkiego napisania
Beata


2 komentarze:

  1. Fajnie poczytać o dzieciakach widzianych z "polskiej" perspektywy :) najbardziej mnie zdziwiło zdanie, że tam nie ma zwyczaju przytulania dzieci... zawsze żyłam w przekonaniu, że w Afryce dzieci są przy matce, przeważnie noszone w chuście... a tu masz, jest zupełnie inaczej.
    ---
    no i to targowanie... ja bym po dwóch dniach miała dosyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uściskaj ode mnie s.Rut :)

    OdpowiedzUsuń