Drodzy Czytelnicy.
W marcu 2016 straciliśmy kontrolę nad blogiem. Po wielu miesiącach odzyskaliśmy dostęp do konta i wracamy do Was. Posty datowane między 03.3016 a 12.2017 to rekonstrukcja wydarzeń w tego okresu. Bieżące posty datowane są od 2018 roku.

Szukaj na tym blogu

sobota, 2 lutego 2019

Dzień 5 - okolice Garoua Boulai życie w wiosce. Filmy oraz wizyta w RCA.

Garoua Boulai otoczone jest wieloma małymi wioskami, w których mieszkają się i uczą nasi Podopieczni. W przeciwieństwie do Yaounde, gdzie szkół jest stosunkowo niewiele, gdyż misja działa w ramach dzielnicy Messamendongo, tutaj rozrzut jest ogromny.
Garoua jako duża wioska, scala okoliczne. Tu robi się duże zakupy, w tym zakupy przyborów szkolnych, tutaj funkcjonuje szpital, można kupić materac, zatankować samochód, czy złapać autobus międzymiastowy..







W każdej małej wiosce jest oczywiście bazar, nazywany tu marché , na którym zakupy dla domu często robią także małe dziewczynki, które następnie niosą je 2-5 km do domu.
Tylko w małych wioskach na północy spotkać jeszcze można malutkie okrągłe chatki, w pozostałej części Kamerunu budują się już domki z gliny lub cementu. Między najuboższymi znajdziemy także hacjendy z wysokimi murami i prawdziwe domy jednorodzinne, jakich nie powstydziły by się europejskie miejscowości.







Od wczesnych godzin porannych odwiedzaliśmy naszych uczniów - w wioskach, na targach, pod domami czy pod kościołem - jak Benoit czy Patrick. Nawet przedmieścia Garoua są bardzo rozległe.
W kościele w Bindiba, na wzgórzu, rozmawialiśmy z dwoma naszymi uczniami. Przekazaliśmy im kalkulatory, gdyż obaj uczą się w szkole średniej. Zaraz obok stały "organy" w wersji kameruńskiej, dlatego chłopcy pokusili się o spontaniczny występ. Usłyszeliśmy piękny mini koncert muzyczno - wokalny.



Kontynuując podróż po okolicy podjechałyśmy nad rzekę - jedyna w tej okolicy, obecnie z nurtem bardzo słabym i niskim poziomem wody. Zbliżająca się pora deszczowa znacznie zmieni sytuację nad wodą. 


Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się ujście wody pitnej, aby się do niego dostać należy zejść stromymi schodami w dół kilkadziesiąt metrów, a następnie po nabraniu wody w miski, baniaki i butelki, wrócić na górę tą samą drogą.



Dzień zakończyliśmy wizytą w pobliskim szpitalu protestanckim, gdzie mieliśmy wgląd na sale porodowe, sale dla pacjentów, kompleks oraz poznaliśmy rodziny, które koczują z rodzinami czasem całymi miesiącami. Więcej o tym szpitalu oraz o szpitalu misyjnym, który prowadzi s.Józefina  już wkrótce - w poście z dnia 16 marca 2019.
Na zakończenie dnia poszłyśmy z s.Nazarią do... sąsiadującej Republiki Środkowoafrykańskiej.
Garoua Boulai jest miejscowością graniczną, dlatego wystarczy kilkuminutowy spacer, by dostać się do sąsiadów. Sama granica to raptem krótkie zasieki, siatka, szlaban z praniem.. ale otrzymanie zgody na jej przejście nie jest juz takie proste, a policja skutecznie uniemożliwia swobodne poruszanie się. Wizualnie różnice między tymi dwoma krajami są ogromne, choć na granicy w oczy rzuca się głównie handel, także ten obnośny - dziecięcy oraz tłumy ludzi. RCA jest dużo biedniejsza od Kamerunu, tu nadal droga przez kraj jest szosą, poza odcinkiem około 50 km od granicy.






Przez cały dzień podróżowałyśmy samochodem "misyjnym". Ponieważ to pora sucha, wystarczyła napęd standardowy. Jako ciekawostkę warto jednak dodać, że choć te auta można prowadzić jako 4x4. to uruchomienie tej opcji (głównie w porze deszczowej) wymaga opuszczenia pojazdu, brnięcia w wodzie i błocie wokół samochodu, bu zmienić ustawienie przy każdej oponie z osobna :) Taki "urok", jednak jakiekolwiek bardziej skomplikowane i zaawansowane auta, sprawdzają się w tych warunkach dużo gorzej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz