Mieliśmy jechać do Kigery, ale nocna ulewa i wcale nie lepszy poranek uniemożliwiają ruszenie się gdziekolwiek. Ponieważ trzeba opracować jeszcze trochę materiałów oraz wczorajsze pliki i nagrania, by się w nich później nie pogubić - nie narzekamy aż tak bardzo. Marcinowi we znaki daje się obita wczoraj kość ogonowa, ale robi dobra minę do złej gry.
Usadowieni w świetlicy szkolnej dorabiamy sobie tylko kolejne ciepłe herbaty (bo temperatura spadła do aury wczesnowiosennej) i klepiemy każde w swoją klawiaturę..
W tzw. międzyczasie dowiadujemy się, że nasz wyjazd z Kigery 20ego powinnismy wcześniej planować. Jeden ze pracowników szkoły wybrał się o poranku do miast i przy okazji sprawdził nasze bilety na autobus do Arushy (z północy Tanzanii do części Centralnej). Opcje podróży są w sumie dwie - teoretycznie trochę tańsza, ale dwudniowa - Musoma - Mwanza (nocleg)-Arusha lub Musoma - Arusha przez dwa parki narodowe Ngorongoro i Serengeti (dochodzą dwa bilety na 2 bramach - 50 USD i 60 USD). Czas nas goni dlatego nas interesuje opcja nr 2.
Okazuje się, że autobus jeździ ... co kilkanaście dni. Mieliśmy opcję 8 luty, właśnie 20 stycznia (więcej mamy szczęścia niż planowania), a później będzie jechał ... 4 lutego.
Jak możecie przypuszczać - bilety kupiliśmy ekspresowo przy takiej perspektywie czasowej..
Popołudnie dłuży się mimo wszystko niemiłosiernie przy tej pogodzie dlatego nawet gabloty w korytarzu i karteczki dotyczące prania są wystarczająco interesujące, by nacisnąć spust migawki.
Wieczór umilamy sobie pogadanką ze Stevem, Dawn i innymi uczniami szkoły, zawzięcie walczącymi z swahili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz