Policja stoi i leży. I nie ważne czy stoi czy leży - zdecydowanie robi to w grupie.
Progi zwalniające w europie są niczym w porównaniu z tymi tutaj. Pagórkami z betonu na środku z drogi, szerokimi od 40 do nawet 4 m i wysokimi na kilkanaście do nawet 35 cm.
Jak to mówią "mucha nie siada", a niskie podwozie jest czymś pomiędzy pobożnym życzeniem, a daleko idącym irracjonalnym wyborem gadżeciaży. Bo zaszpanować można tu także wyższym autem.
Stojący policjanci występują w dwóch wersjach - jawnie stojący i zatrzymujący praktycznie każdy przejeżdżający samochód celem znalezienia czegokolwiek, co pozwoli zasugerować mandat oraz Ci uprawiający "buszing, czyli schowani w krzakach i wyskakujący znienacka.
Z tymi pierwszymi sprawa jest prosta - w 50% przypadków mandat jest zasłużony, bo styl jazdy pozostawia tu wiele do życzenia (o czym w innym poście), aczkolwiek wręczany zwykle od poniedziałku do soboty. W niedziele frekwencja spada, bo to dzień, gdzie nie trzeba wyrobić normy i można coś odłożyć na czarną godzinę. Policja pracuje w tygodniu realizując target, a w weekendy dorabia bez bloczków.
Pozostałe 50% przypadków to szukanie dziury w całym, wskazywanie od prędkości (nieprzekroczonej), przez uchybienia w papierach (nieistniejące), po niewidzialne żółte linie przejechane podobno chwilę wcześniej. Każdy powód jest dobry,by się dogadać na boku i policja strzela ślepakami puki kierowca nie zrozumie.
Daladala (Tanzania) czy matatu (Kenia) - to najbardziej popularny środek transportu, w odniesieniu do tego samego małego busika z siedzeniami na 12 pasażerów, a jadącymi zwykle z co najmniej podwójną ilością ludu oraz bagażem, nadbagażem i kurami.
Kierowcy tych międzywioskowych, międzymiastowym i międzynarodowych połączeń doskonale wiedzą, że kontrola ilości dopuszczalnych pasażerów przejdzie tylko dzięki ulotnemu jak machnięcie skrzydeł motyla kontaktowi z policyjnymi paluszkami podczas przybijania piątki po zjechaniu na pobocze. Ten krótki, magiczny dotyk pozwala policjantowi rzucić życzliwym okiem na wypchanego do granic możliwości busa i machnięciem ręki zatwierdzić ilość pasażerów i bagażu, zachęcając równocześnie do energicznego opuszczenia zjazdu, zanim podejdzie drugi policjant...
Czysta magia. I jak z każdą magiczną sztuczką dobrego magika - nikt nic nie widział.
A jak powstaje taki "overloading" w matatu?
Kierowca zabiera maksymalną ilośc zgłaszających się pasażerów wraz z bagażem, a wyjeżdżając z miasta ma "dyżurnego", który w locie, w biegu, z okna i biegnąc obok - nagania dodatkowych chętnych na dana trasę. W ostateczności bywa, że jedzie na stojąco, w niedomkniętych drzwiach - tak jak nasz kolega z podróży na zdjęciu poniżej.
W uchylonych drzwiach, na koniuszkach palców w rozdartych japonkach, trzymając się dłońmi za blachę (jednocześnie dzierżąc w ręce pieniądze - opłaty za bilet od podróżnych), a druga pisząc esemesy...
Trzeba jednak przyznać, że ostatnimi czasy nawet w niedziele wygląda to dość przyzwoicie jeśli chodzi o policję. Nie od razu Rzym zbudowano, ale nowy prezydent Magufuli zwalcza korupcję w administracji Państwowej i jest na tyle skuteczny, że ponoć boją się brać. Ponoć. Bo nasze doświadczenia nie wykazały tej prawidłowości.
Wysokości mandatów? Za tzw. cokolwiek, płaci się zwykle 30 000 - 60 000 (15 - 30 USD) w Tanzanii. Odjechać bez płacenia można zwykle za ok 10 000 ( w Kenii ciut drożej wg kenijskich szylingów). Jeśli faktycznie popełniono wykroczenie pula może wzrosnąć do 50% faktycznego mandatu, który można wystawić z maszynki w radiowozie.
Leżący policjanci mandatów nie wlepiają i magią się nie zajmują. Za to należy mieć nie tyle kasę w kieszeni co sokoli wzrok. Oznaczeń zwykle brak (znak "zwolnij przed progiem do 20 km/h" widziałam ostatnio przed lotniskiem w Europie), a jeśli występują po bokach jezdni duże kamienie, dużo rzadziej formalne słupki, to tylko dlatego by nie omijać progu bokiem i nikogo nie zabić. Funkcja informacyjna jest dość przypadkowa.
Częstotliwość zatrzymywania także jest dość wysoka. Kontrolę policji zaliczył w zasadzie każdy pojazd do którego wsiedliśmy, na każdej trasie. I nie dlatego, że w środku muzungu (biały) - to wychodziło zwykle w praniu.
I uprzedzając brak pełnej dokumentacji zdjęciowej - wyjątkowo tego nie lubią i każdorazowa próba wykonania zdjęcia może skończyć się na komendzie. Raz wydawało nam się, że nie patrzą, ale zatrzymani przez goniący radiowóz kilka chwil później i przeglądanie naszego aparatu doszliśmy do wniosku, że podróżowanie tymi drogami i takim stylem jazdy jak tutaj, w pojazdach z napisami "faith" (wiara) i "Jesus is your answer" (Jezus jest odpowiedzią) - to wystarczająca adrenalina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz